Herodot, Dzieje
(…) Nil płynie z Libii, którą przecina przez środek. I jak ja przypuszczam, wnioskując z wiadomego o niewiadomym, przybywa on z tych samych odległości co Ister. Ister bowiem wytryska na terytorium Keltów koło miasta Pyrene i przecina w swoim biegu Europę przez środek. - Keltowie zaś mają swe siedziby poza Słupami Heraklesa i sąsiadują z Kynesjami, którzy ze wszystkich ludów Europy najdalej na zachód mieszkają (…) Płynie bowiem Ister przez całą Europę, biorąc początek w kraju Keltów, którzy po Kynetach ze wszystkich ludów Europy najdalej mieszkają na zachód.
Tytus Liwiusz, Dzieje
(…) W tym czasie, gdy w Rzymie sprawował rządy królewskie Tarkwiniusz Stary, zwierzchnictwo nad Celtami — są oni trzecią częścią Gallii — mieli Biturygowie. Z nich pochodził król na cały kraj celtycki. Nazywał się on Ambigatus, człowiek bardzo potężny dzięki dzielności i szczęściu tak własnemu, jak całego państwa; za jego rządów Gallia do tego stopnia obfitowała w plony i ludzi, iż wydawało się, że może nie da się pokierować tak wielką liczbą mieszkańców. Będąc już w podeszłym wieku, zapragnął odciążyć swe państwo od tego nadmiaru ludności i oświadczył, że swych siostrzeńców Belloweza i Segoweza, młodzieńców energicznych, wyśle do siedzib, które bogowie wskażą przez wróżby; mieli wziąć ze sobą, według swej woli, taką ilość ludzi, by im żaden naród nie mógł stawić oporu, gdy przyjdą. Segowezowi losy wyznaczyły Las Hercyński Bellowezowi bogowie przeznaczali wcale nie łatwiejszą drogę, mianowicie do Italii. Zabrał on z sobą Biturygów, Arwernów, Senonów, Eduów, Ambarrów, Karnutów i Aulerków. Ponieważ u tych szczepów był nadmiar ludności. Wybrał się w drogę z ogromnymi zastępami pieszych i konnych i dotarł do kraju Trykastynów (…).
Gajusz Juliusz Cezar, Wojna Galijska
Galia jako całość dzieli się na trzy części. Jedną z nich zamieszkują Belgowie, drugą Akwitanowie, a trzecią te plemiona, które we własnym języku noszą nazwę Celtów, w naszym Gallów. Wszystkie te plemiona różnią się między sobą mową, obyczajami i prawami. Gallów oddziela od Akwitanów rzeka Garonna, a od Belgów Matrona i Sekwana (…).
(…) W całej Galii są tylko dwie kategorie ludzi posiadających jakieś znaczenie i poważanie. Lud bowiem traktowany jest na równi z niewolnikami. Sam z własnej inicjatywy o niczym nie ma prawa decydować i nie jest dopuszczany na żadną naradę. Wielu uciskanych długami czy nadmiarem powinności, czy bezprawiem ze strony możnych, oddaje się w niewolę arystokratom; tym przysługują wobec nich wszystkie te uprawnienia, jakie mają panowie względem niewolników. Ale co do tych dwu kategorii, to jedną stanowią druidzi, drugą arystokracja. Pierwsi zajmują się sprawami boskimi, troszczą się o ofiary publiczne i prywatne, objaśniają zagadnienia religijne; do nich ściąga znaczna liczba mieszkańców dla pobierania nauki i w ogóle cieszą się oni wielkim u Gallów poważaniem. Albowiem we wszystkich niemal sprawach spornych tak publicznych, jak i prywatnych oni rozstrzygają, zwłaszcza jeśli dopuszczono się jakiegoś przestępstwa, gdy popełniono zbrodnię, jeśli toczą się spory o spadek czy miedzę, oni również wyznaczają nagrody i określają wysokość kar; jeżeli ktoś, czy jednostka, czy plemię, nie podporządkuje się ich wyrokowi, wykluczają, z uczestnictwa w ofiarach. Jest to u nich najcięższa kara. Ci, których takie wykluczenie obejmuje, są stawiani na równi z bezbożnikami i zbrodniarzami, wszyscy od nich stronią, unikają zetknięcia i rozmowy z nimi, aby przez te kontakty sami nie narazili się na nieszczęście. Nie mają oni prawa dochodzić sprawiedliwości, nie powierza im się żadnych godności. Na czele zaś wszystkich druidów stoi jeden, który cieszy się największym między nimi poważaniem. Po jego śmierci następcą zostaje albo ktoś wyróżniający się spośród reszty zasługami, albo w wypadku gdy jest wielu sobie równych, przez głosowanie druidów, a niekiedy nawet z bronią w ręku walczą o pierwszeństwo. W określonej porze roku w kraju Karnutów, obszar ten uchodzi za środek całej Galii, druidzi zasiadają na poświęconym miejscu dla odbycia sądów. Tu schodzą się zewsząd wszyscy, którzy mają sprawy sporne, i poddają się ich wyrokom i orzeczeniom. Przypuszcza się, że nauka druidów powstała w Brytanii i stamtąd została przeniesiona do Galii, i jeszcze ci teraz, którzy pragną lepiej ją zgłębić, udają się tam na studia.
Druidzi nie biorą zazwyczaj udziału w wojnach i nie płacą podatków na równi z innymi, ale są zwolnieni od służby wojskowej i wszelkich innych powinności. Wielu młodych ludzi zachęconych tymi przywilejami, dobrowolnie zgłasza się do nich na naukę, przysyłają ich też rodzice i krewni. Podobno uczą się tam na pamięć wielkiej ilości wierszy. Tak więc niektórzy dwadzieścia lat spędzają na nauce. Uważają, że nie wolno tego, czego się uczą, przekazywać na piśmie, choć niemal we wszystkich innych wypadkach, zwłaszcza w sprawach publicznych i prywatnych, posługują się greckim alfabetem. Zdaje mi się, że zasada ta została wprowadzona z dwu powodów, ponieważ nie chcą sami, by ich nauka stała się dostępna ogółowi, ani by uczniowie, zawierzywszy pismu, nie zaniedbali starań o wyrobienie pamięci; zazwyczaj wielu ludziom to się zdarza, że licząc na pomoc pisma, z niniejszą pilnością przykładają się do uczenia się na pamięć i do zapamiętywania tekstów. Druidzi przede wszystkim pragną wpoić przekonanie, że dusza nie ginie, lecz przechodzi po śmierci z jednego ciała do drugiego, i uważają, że wiara ta, usuwając strach przed śmiercią, jak najbardziej pobudza do waleczności. Ponadto rozprawiają oni wiele o gwiazdach i ich ruchach, o rozmiarach świata i krajów, o przyrodzie, o mocy i potędze bogów nieśmiertelnych i przekazują to młodzieży.
Druga kategoria to arystokraci. Oni, gdy zachodzi potrzeba i ilekroć wybucha wojna (a przed przybyciem Cezara zdarzało się to u nich zwykle co roku, gdyż albo sami dokonywali napadów, albo bronili się przed napadami), wyruszają na wojnę i im kto u nich znakomitszy urodzeniem i majątkiem, tym więcej ma wokół siebie nie wolnej służby i klientów. Znają oni tylko taki sposób okazywania ważności i siły.
Cały lud galijski jest niezwykle nabożny, i z tego powodu ci, których złożyła ciężka niemoc, oraz ci, którzy znajdują się na wojnie lub w niebezpieczeństwie, albo zamiast ofiar zwierzęcych ofiarowują ludzi, albo ślubują, że taką ofiarę złożą, a przy składaniu tych ofiar korzystają z pomocy druidów, ponieważ uważają, że przychylności bogów inaczej pozyskać nie można, jak tylko przez oddanie życia ludzkiego za ludzkie życie, i tego rodzaju ofiary ustanowiono w imieniu ogółu. Niektóre plemiona posługują się w tym celu ogromnymi kukłami, których poszczególne członki wyplecione z prętów wypełniają żywymi ludźmi; po ich podpaleniu ludzie ci giną, ogarnięci płomieniami. Uważają, że dla bogów nieśmiertelnych najmilsze ofiary są z tych, których przyłapano na kradzieży, rozboju czy w ogóle na jakichś wykroczeniach; ale gdy tego rodzaju ludzi brak, to decydują się także na ofiary z niewinnych.
Z bogów najbardziej czczą Merkurego i ma on najwięcej wizerunków. Uważają, że jest on wynalazcą wszelkich umiejętności, przewodnikiem na drogach i podczas podróży, że ma wpływ na zyski pieniężne i transakcje handlowe. Dopiero po nim oddają cześć Apollinowi, Marsowi, Jowiszowi i Minerwie. O bóstwach tych mają prawie takie samo wyobrażenie co inne ludy: Apollo oddala choroby, Minerwa przekazuje tajniki sztuk i rzemiosł, Jowisz sprawuje najwyższą władzę nad niebianami, Mars kieruje wojnami. Gdy zdecydują się stoczyć bitwę, ślubują mu częstokroć to, co na wojnie zdobędą, a po odniesionym zwycięstwie składają mu na ofiarę wszystko, co żywe, a resztę zdobyczy znoszą na jedno miejsce. U wielu plemion można spotkać na poświęconych miejscach całe stosy ułożone z takich łupów; rzadko zdarza się, aby ktoś, zlekceważywszy religijne nakazy, odważył się coś z wojennej zdobyczy zataić lub zabrać z ofiarnego stosu. Za tego rodzaju przestępstwo ustalona jest najcięższa kara śmierci wśród męczarni. 18. Wszyscy Gallowie podają, że są potomkami Ojca Disa i mówią, że ta nauczają druidzi. W związku z tym wszelkie podziały czasu określają oni nie według dni, lecz nocy; dni urodzin oraz początki miesięcy i lat tak ob. iczają, aby noc zawsze poprzedzała dzień. Jeżeli chodzi o inne obyczaje, to od Re zty ludów tym się różnią, że dzieciom swoim, przed dojściem ich do dojrzałości ozwalającej na podjęcie służby wojskowej, publicznie przystępować do siebie nie dają i uważają to za coś nieprzystoj nego, żeby syn w chłopięcym wieku pokazywał się poza domem w obecności ojca.
Do pieniędzy otrzymanych tytułem posagu mąż dodaje, po uprzednim dokonaniu oszacowania, taką samą ilość ze swojego majątku. Z tej całej własności prowadzi się wspólny rozrachunek, a dochody są odkładane; które z obojga małżonków pozostanie przy życiu, temu przypada w udziale część majątku należąca do drugiego, razem z dochodami za miniony okres współżycia. Mężowi przysługuje prawo życia i śmierci nad żoną i dziećmi; i gdy umrze szlachetnie urodzony ojciec rodziny, schodzą się jego krewni, a jeżeli okoliczności śmierci wzbudzają podejrzenie, poddają żonę torturom jak niewolnicę i jeżeli podejrzenia sprawdzą się, poddawszy męczarniom zabijają ją przy pomocy ognia i wszelakich katuszy. Pogrzeby, odpowiednio do galijskiego sposobu życia, są wspaniałe i kosztowne; wszystko, co — jak sądzę — było miłe zmarłemu za życia, wrzucają do ognia, również zwierzęta, a przed niezbyt dawnymi czasami, po odbyciu zgodnie z przepisami ceremonii pogrzebowych, palono razem ze zmarłym tych niewolników i klientów, o których było wiadomo, że byli rzeczywiście jego ulubieńcami.
U plemion, które uchodzą za należycie zorganizowane pod względem administracyjnym, istnieje prawne zastrzeżenie, że każdy, jeśliby dowiedział się u sąsiadów czegokolwiek na temat spraw publicznych czy w formie pogłoski, czy opinii, ma obowiązek donieść o tym władzom i nie wolno mu tego nikomu innemu przekazywać, ponieważ przekonano się, że ludzi nierozważnych i niedoświadczonych często można przestraszyć fałszywymi pogłoskami, popchnąć do zbrodni i nakłonić do podejmowania decyzji w sprawach największej wagi. Władze, co należy, zatajają, a co uznają za korzystne, podają ogółowi do wiadomości. O sprawach publicznych można rozprawiać jedynie na zgromadzeniu.
(…) Nil płynie z Libii, którą przecina przez środek. I jak ja przypuszczam, wnioskując z wiadomego o niewiadomym, przybywa on z tych samych odległości co Ister. Ister bowiem wytryska na terytorium Keltów koło miasta Pyrene i przecina w swoim biegu Europę przez środek. - Keltowie zaś mają swe siedziby poza Słupami Heraklesa i sąsiadują z Kynesjami, którzy ze wszystkich ludów Europy najdalej na zachód mieszkają (…) Płynie bowiem Ister przez całą Europę, biorąc początek w kraju Keltów, którzy po Kynetach ze wszystkich ludów Europy najdalej mieszkają na zachód.
Tytus Liwiusz, Dzieje
(…) W tym czasie, gdy w Rzymie sprawował rządy królewskie Tarkwiniusz Stary, zwierzchnictwo nad Celtami — są oni trzecią częścią Gallii — mieli Biturygowie. Z nich pochodził król na cały kraj celtycki. Nazywał się on Ambigatus, człowiek bardzo potężny dzięki dzielności i szczęściu tak własnemu, jak całego państwa; za jego rządów Gallia do tego stopnia obfitowała w plony i ludzi, iż wydawało się, że może nie da się pokierować tak wielką liczbą mieszkańców. Będąc już w podeszłym wieku, zapragnął odciążyć swe państwo od tego nadmiaru ludności i oświadczył, że swych siostrzeńców Belloweza i Segoweza, młodzieńców energicznych, wyśle do siedzib, które bogowie wskażą przez wróżby; mieli wziąć ze sobą, według swej woli, taką ilość ludzi, by im żaden naród nie mógł stawić oporu, gdy przyjdą. Segowezowi losy wyznaczyły Las Hercyński Bellowezowi bogowie przeznaczali wcale nie łatwiejszą drogę, mianowicie do Italii. Zabrał on z sobą Biturygów, Arwernów, Senonów, Eduów, Ambarrów, Karnutów i Aulerków. Ponieważ u tych szczepów był nadmiar ludności. Wybrał się w drogę z ogromnymi zastępami pieszych i konnych i dotarł do kraju Trykastynów (…).
Gajusz Juliusz Cezar, Wojna Galijska
Galia jako całość dzieli się na trzy części. Jedną z nich zamieszkują Belgowie, drugą Akwitanowie, a trzecią te plemiona, które we własnym języku noszą nazwę Celtów, w naszym Gallów. Wszystkie te plemiona różnią się między sobą mową, obyczajami i prawami. Gallów oddziela od Akwitanów rzeka Garonna, a od Belgów Matrona i Sekwana (…).
(…) W całej Galii są tylko dwie kategorie ludzi posiadających jakieś znaczenie i poważanie. Lud bowiem traktowany jest na równi z niewolnikami. Sam z własnej inicjatywy o niczym nie ma prawa decydować i nie jest dopuszczany na żadną naradę. Wielu uciskanych długami czy nadmiarem powinności, czy bezprawiem ze strony możnych, oddaje się w niewolę arystokratom; tym przysługują wobec nich wszystkie te uprawnienia, jakie mają panowie względem niewolników. Ale co do tych dwu kategorii, to jedną stanowią druidzi, drugą arystokracja. Pierwsi zajmują się sprawami boskimi, troszczą się o ofiary publiczne i prywatne, objaśniają zagadnienia religijne; do nich ściąga znaczna liczba mieszkańców dla pobierania nauki i w ogóle cieszą się oni wielkim u Gallów poważaniem. Albowiem we wszystkich niemal sprawach spornych tak publicznych, jak i prywatnych oni rozstrzygają, zwłaszcza jeśli dopuszczono się jakiegoś przestępstwa, gdy popełniono zbrodnię, jeśli toczą się spory o spadek czy miedzę, oni również wyznaczają nagrody i określają wysokość kar; jeżeli ktoś, czy jednostka, czy plemię, nie podporządkuje się ich wyrokowi, wykluczają, z uczestnictwa w ofiarach. Jest to u nich najcięższa kara. Ci, których takie wykluczenie obejmuje, są stawiani na równi z bezbożnikami i zbrodniarzami, wszyscy od nich stronią, unikają zetknięcia i rozmowy z nimi, aby przez te kontakty sami nie narazili się na nieszczęście. Nie mają oni prawa dochodzić sprawiedliwości, nie powierza im się żadnych godności. Na czele zaś wszystkich druidów stoi jeden, który cieszy się największym między nimi poważaniem. Po jego śmierci następcą zostaje albo ktoś wyróżniający się spośród reszty zasługami, albo w wypadku gdy jest wielu sobie równych, przez głosowanie druidów, a niekiedy nawet z bronią w ręku walczą o pierwszeństwo. W określonej porze roku w kraju Karnutów, obszar ten uchodzi za środek całej Galii, druidzi zasiadają na poświęconym miejscu dla odbycia sądów. Tu schodzą się zewsząd wszyscy, którzy mają sprawy sporne, i poddają się ich wyrokom i orzeczeniom. Przypuszcza się, że nauka druidów powstała w Brytanii i stamtąd została przeniesiona do Galii, i jeszcze ci teraz, którzy pragną lepiej ją zgłębić, udają się tam na studia.
Druidzi nie biorą zazwyczaj udziału w wojnach i nie płacą podatków na równi z innymi, ale są zwolnieni od służby wojskowej i wszelkich innych powinności. Wielu młodych ludzi zachęconych tymi przywilejami, dobrowolnie zgłasza się do nich na naukę, przysyłają ich też rodzice i krewni. Podobno uczą się tam na pamięć wielkiej ilości wierszy. Tak więc niektórzy dwadzieścia lat spędzają na nauce. Uważają, że nie wolno tego, czego się uczą, przekazywać na piśmie, choć niemal we wszystkich innych wypadkach, zwłaszcza w sprawach publicznych i prywatnych, posługują się greckim alfabetem. Zdaje mi się, że zasada ta została wprowadzona z dwu powodów, ponieważ nie chcą sami, by ich nauka stała się dostępna ogółowi, ani by uczniowie, zawierzywszy pismu, nie zaniedbali starań o wyrobienie pamięci; zazwyczaj wielu ludziom to się zdarza, że licząc na pomoc pisma, z niniejszą pilnością przykładają się do uczenia się na pamięć i do zapamiętywania tekstów. Druidzi przede wszystkim pragną wpoić przekonanie, że dusza nie ginie, lecz przechodzi po śmierci z jednego ciała do drugiego, i uważają, że wiara ta, usuwając strach przed śmiercią, jak najbardziej pobudza do waleczności. Ponadto rozprawiają oni wiele o gwiazdach i ich ruchach, o rozmiarach świata i krajów, o przyrodzie, o mocy i potędze bogów nieśmiertelnych i przekazują to młodzieży.
Druga kategoria to arystokraci. Oni, gdy zachodzi potrzeba i ilekroć wybucha wojna (a przed przybyciem Cezara zdarzało się to u nich zwykle co roku, gdyż albo sami dokonywali napadów, albo bronili się przed napadami), wyruszają na wojnę i im kto u nich znakomitszy urodzeniem i majątkiem, tym więcej ma wokół siebie nie wolnej służby i klientów. Znają oni tylko taki sposób okazywania ważności i siły.
Cały lud galijski jest niezwykle nabożny, i z tego powodu ci, których złożyła ciężka niemoc, oraz ci, którzy znajdują się na wojnie lub w niebezpieczeństwie, albo zamiast ofiar zwierzęcych ofiarowują ludzi, albo ślubują, że taką ofiarę złożą, a przy składaniu tych ofiar korzystają z pomocy druidów, ponieważ uważają, że przychylności bogów inaczej pozyskać nie można, jak tylko przez oddanie życia ludzkiego za ludzkie życie, i tego rodzaju ofiary ustanowiono w imieniu ogółu. Niektóre plemiona posługują się w tym celu ogromnymi kukłami, których poszczególne członki wyplecione z prętów wypełniają żywymi ludźmi; po ich podpaleniu ludzie ci giną, ogarnięci płomieniami. Uważają, że dla bogów nieśmiertelnych najmilsze ofiary są z tych, których przyłapano na kradzieży, rozboju czy w ogóle na jakichś wykroczeniach; ale gdy tego rodzaju ludzi brak, to decydują się także na ofiary z niewinnych.
Z bogów najbardziej czczą Merkurego i ma on najwięcej wizerunków. Uważają, że jest on wynalazcą wszelkich umiejętności, przewodnikiem na drogach i podczas podróży, że ma wpływ na zyski pieniężne i transakcje handlowe. Dopiero po nim oddają cześć Apollinowi, Marsowi, Jowiszowi i Minerwie. O bóstwach tych mają prawie takie samo wyobrażenie co inne ludy: Apollo oddala choroby, Minerwa przekazuje tajniki sztuk i rzemiosł, Jowisz sprawuje najwyższą władzę nad niebianami, Mars kieruje wojnami. Gdy zdecydują się stoczyć bitwę, ślubują mu częstokroć to, co na wojnie zdobędą, a po odniesionym zwycięstwie składają mu na ofiarę wszystko, co żywe, a resztę zdobyczy znoszą na jedno miejsce. U wielu plemion można spotkać na poświęconych miejscach całe stosy ułożone z takich łupów; rzadko zdarza się, aby ktoś, zlekceważywszy religijne nakazy, odważył się coś z wojennej zdobyczy zataić lub zabrać z ofiarnego stosu. Za tego rodzaju przestępstwo ustalona jest najcięższa kara śmierci wśród męczarni. 18. Wszyscy Gallowie podają, że są potomkami Ojca Disa i mówią, że ta nauczają druidzi. W związku z tym wszelkie podziały czasu określają oni nie według dni, lecz nocy; dni urodzin oraz początki miesięcy i lat tak ob. iczają, aby noc zawsze poprzedzała dzień. Jeżeli chodzi o inne obyczaje, to od Re zty ludów tym się różnią, że dzieciom swoim, przed dojściem ich do dojrzałości ozwalającej na podjęcie służby wojskowej, publicznie przystępować do siebie nie dają i uważają to za coś nieprzystoj nego, żeby syn w chłopięcym wieku pokazywał się poza domem w obecności ojca.
Do pieniędzy otrzymanych tytułem posagu mąż dodaje, po uprzednim dokonaniu oszacowania, taką samą ilość ze swojego majątku. Z tej całej własności prowadzi się wspólny rozrachunek, a dochody są odkładane; które z obojga małżonków pozostanie przy życiu, temu przypada w udziale część majątku należąca do drugiego, razem z dochodami za miniony okres współżycia. Mężowi przysługuje prawo życia i śmierci nad żoną i dziećmi; i gdy umrze szlachetnie urodzony ojciec rodziny, schodzą się jego krewni, a jeżeli okoliczności śmierci wzbudzają podejrzenie, poddają żonę torturom jak niewolnicę i jeżeli podejrzenia sprawdzą się, poddawszy męczarniom zabijają ją przy pomocy ognia i wszelakich katuszy. Pogrzeby, odpowiednio do galijskiego sposobu życia, są wspaniałe i kosztowne; wszystko, co — jak sądzę — było miłe zmarłemu za życia, wrzucają do ognia, również zwierzęta, a przed niezbyt dawnymi czasami, po odbyciu zgodnie z przepisami ceremonii pogrzebowych, palono razem ze zmarłym tych niewolników i klientów, o których było wiadomo, że byli rzeczywiście jego ulubieńcami.
U plemion, które uchodzą za należycie zorganizowane pod względem administracyjnym, istnieje prawne zastrzeżenie, że każdy, jeśliby dowiedział się u sąsiadów czegokolwiek na temat spraw publicznych czy w formie pogłoski, czy opinii, ma obowiązek donieść o tym władzom i nie wolno mu tego nikomu innemu przekazywać, ponieważ przekonano się, że ludzi nierozważnych i niedoświadczonych często można przestraszyć fałszywymi pogłoskami, popchnąć do zbrodni i nakłonić do podejmowania decyzji w sprawach największej wagi. Władze, co należy, zatajają, a co uznają za korzystne, podają ogółowi do wiadomości. O sprawach publicznych można rozprawiać jedynie na zgromadzeniu.